sobota, 19 kwietnia 2014

Od Sadie: Galopem w nieznane...

Nie wiedziałam o niczym, dopóki tata mi tego nie wyjaśnił. Na imię mu było Will. Miał maść podobną do dalmatyńczyka. Żyliśmy w ciągłym ruchu. Nie miałam przyjaciół, oprócz mieszańca psa z lisem.
Musiałam tak żyć, ponieważ tata miał wrogów. Zresztą mama też z nami podróżowała. Ona była taka jak ja... Taki wygląd... Tylko oczy mam po tacie. Przynajmniej jedno. Drugie... Drugie jest zielonozłote.
Gdy dorosłam, tata mnie wtajemniczył. Powiedział mi, że jego ojciec, a mój dziadek, stworzył stado. Nazywało się ono Stadem Zielonego Słońca. Nie wierzyłam tacie, dopóki nie zobaczyłam tego na własne oczy.
- Nigdy nie dane mi było poznać mojego ojca... - zaczął pamiętnego dnia mój ojciec. Zawsze był surowy, jednak gdy wspominał dawne czasy, zmieniał się - Zmarł przed moimi narodzinami. Jednak często widywałem się z jego duchem. Poznałem za to moją matkę, Laylę. Była piękna. To ona wpadła na pomysł, by zapisać Kroniki naszego Stada. Nadal je mam, noszę je cały czas ze sobą. Była to tajemnica. Tajemnica, która do końca żywotu naszego społeczeństwa miała przetrwać w ciszy. Jednak uznałem, że mogą już ujrzeć światło dzienne - podał mi coś, co wyglądało jak plecionka z trawy. Na niej były wyryte znaki. Tak... Coś, czego uczył mnie tata - Znasz to pismo. Wiesz, jak się nim posłużyć. Teraz musisz to odpowiednio wykorzystać. Carter - wskazał mojego przyjaciela - zna drogę, chociaż już tak daleko są te tereny. Pewnie członkowie z nadzieją czekają na dawnych terenach, a jeśli nie, musisz.... - nie mógł dokończyć, bo rzucił się do walki z drapieżnikami - UCIEKAJ!
- Tato, nieeeee...
- Sadie, musisz kierować się na północ! - wrzasnął mi do ucha Carter.
Siedząc na moim grzbiecie, prowadził mnie coraz dalej od ciepłych miejsc, gdzie ostatnio przebywałam.

***

Po kilku godzinach galopu zaczął padać śnieg. Nic nie widziałam, ale kierowałam się tak, jak mi mówił towarzysz.

***

- Jesteśmy na miejscu - powiedział energicznym głosem Carter po jakimś czasie.
Rozejrzałam się. Czułam się trochę nieswojo w tym obcym miejscu, które miało być dla mnie domem.
- No i gdzie tu ktoś jest? - powiedziałam zdenerwowana ze zmeczenia.
- Teraz to już Twoja działka. Ale oko powinno zadziałać.
- Oko? - spytałam ze zdziwieniem, po czym przypomniałam sobie o  tym specyficznym oku.
Rzeczywiście, dzięki niemu wiedziałam, że muszę się kierować na wschód, bo tam znajdę tyle osób...
Ruszyłam w tamtą stronę, zostawiając Cartera samego.
Galopem było niedaleko - może pół godziny. Po tym czasie stanęłam jak wryta, bo ujrzałam siwą klacz, pasącą się w towarzystwie młodszej klaczy i siwego ogiera.
Gdy mnie usłyszała, podniosła głowę.
- Kim jesteś? - spytała.
- Jestem Sadie. Córka Willa. Przysłał mnie tutaj, by... - nie dokończyłam.
- TEN Will? Brat Caro? Ja chyba śnię. I jeszcze to Twoje oko. Złotozielone. Zielone Słońce! - przerwała starsza klacz.
- Eee... Kim jesteś?
- Jestem Diamond Raisin, Rodzynka. Byłam przyjaciółką ojca Willa.
- Byłaś w TYM stadzie? - spytałam.
- No chyba nie myślisz, ze jestem tu obca! Znam te tereny jak własną kieszeń - roześmiała się - Co ja gadam, przecież ja nie mam kieszeni!
- A te dwa konie to...?
- To moje dzieci. Sara - wskazała klacz - oraz Orion - tym razem pokazała siwka.
- A jest tu ktoś jeszcze? - spytałam, trochę speszona paplaniną Rodzynki.

< Rodzynka? Widzę, że Ci odbiło z powodu reaktywacji stadka... >

2 komentarze:

  1. Carter? Sadie? Wyczuwam "Kroniki rodu Kane" Ricka Riordana ^u^
    Zaraz obczaję jak wszystko wygląda ;) I przydałaby się ciemniejsza czcionka, bo na telefonie (nie wiem jak na komputerze) nie da się czytać ;/
    //Orion

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za uwagę co do koloru czcionki. ;)
      I tak, to z "Kronik rodu Kane", bo akurat niedawno czytałam, a nie jestem na tyle kreatywna by samej wymyślać.

      Usuń